sobota, 16 marca 2013

Trzynasty rozdział
 Obudziłam się około 10. Oczywiście obok mnie spał mój ukochany. Wygrzebałam się z jego objęć i podreptałam do walizki. Wyciągnęłam z niej zestaw i poszłam z nim do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam i ubrałam się. Gotowa zeszłam na dół i pokierowałam się prosto do kuchni. Nikogo nie było więc postanowiłam zrobić śniadanie. Wypadło na jajecznicę. Usmażoną jajecznicę wyłożyłam na talerze i położyłam je na stole. Poszłam obudzić. Pierwszy był pokój Flores'a.
- Fredo wstawaj! Śniadanie!!- krzyknęłam, a on podskoczył. Zaczęłam się z niego śmiać.
- Pożałujesz tego!!!- zaczął mnie gonić. Pobiegłam do mojego pokoju gdzie spał Justin. Nie chciałam go w ten sposób budzić, ale przeżyje. Wbiegłam do pokoju, Jus jeszcze spał, ale już nie długo. Za mną wbiegł Alfredo krzycząc, że pożałuje tego.
- Fredo!! Czego się tak drzesz?!- krzyknął przed chwilą obudzony Biebs.
- Bo Twoja dziewczyna mnie brutalnie obudziła.
- Wodę Ci na głowę wylała?- spytał bruneta.
- Nie...
- Więc cicho. Teraz przepraszam, ale idę spać.
- Dobra to Ty idź spać. My z panem 'Pożałujesz tego' idziemy na jajecznicę, prawda?
- Prawda!- powiedział wesoło. Cmoknęłam Jus'a w polik i wyszliśmy z pokoju. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy zajadać się śniadaniem. Nagle usłyszeliśmy wielki huk i ciche 'cholera'. Wybuchliśmy z Flores'em śmiechem, bo Justin spadł z łóżka. Będzie miał parę siniaków, ale nic poza tym skoro przeklinać potrafi. Po paru minutach zbiegł do nas po schodach.
- Cześć, Wam.- powiedział tak wesoło jakby nic się nie stało.
- Cześć.- odpowiedzieliśmy patrząc na niego.
- Wszystko w porządku?- spytałam, bo przecież wypada zapytać o to swojego chłopaka po zderzeniu z podłogą.
- Tak. Czemu pytasz?- zrobił zdziwioną minę, ale w jego oczach było widać, że wie o co mi chodzi.
- Wiem, że wiesz o co mi chodzi, ale powiem Ci. Słyszeliśmy jak spadłeś z łóżka.
- Aaa to. Tak wszystko w porządku.- dosiadł się do nas i wspólnie dokończyliśmy posiłek. Oczywiście bez wygłupów się nie obyło, ale powoli się zaczynam do tego przyzwyczajać. Po zjedzonym śniadaniu poszłam do pokoju spakować najpotrzebniejsze rzeczy do mojej torby podręcznej, czyli laptopa, telefon słuchawki. Walizkę zostawiam, bo nie będę jej targać ze sobą tam i z powrotem. Spakowaną torbę położyłam na łóżko i zeszłam na dół w celu znalezienia żelek, których dawno nie jadłam. Nie było ani jednej żelki. Zdenerwowałam się.
- Chłopaki idę do sklepu. Idzie któryś ze mną?!- krzyknęłam.
- Ja idę !!- usłyszałam głos Biebs'a.
- To chodź!!
- Już! Tylko koszulkę założę!!!- już nic nie odpowiedziałam tylko pokręciłam głową z dezaprobatą. Po paru chwilach stał już koło mnie. Zamknęliśmy dom i pokierowaliśmy się w stronę najbliższego super marketu, którym okazało się TESCO. Weszliśmy do środka i wzięliśmy wózek. Od razu udałam się w stronę przedziału ze słodyczami, a wraz ze mną mój chłopak. Nie trzymaliśmy się za ręce, bo jesteśmy w miejscu publicznym i jak wcześniej się umówiliśmy nie pokazujemy tego publicznie. Na odpowiednim przedziale wrzuciłam do wózka parę paczek żelków HARIBO, kilka paczek kwaśnych żelek. Szatyn wytrzeszczył oczy.
- No co?- spojrzałam na niego.
- Nic, nic.
- To co tak te gały wytrzeszczasz?
- Bo moja dziewczyna właśnie zapakowała połowę wózka żelkami.
- Oj, bo dawno ich nie jadłam, no i muszę mieć na podróż.
- Dobra, nie tłumacz się.
 Justin też zrobił jakieś zakupy do domu. Wracaliśmy do domu cali obładowani, ale i tak nam to nie przeszkadzało i cały czas się śmialiśmy. Nie obyło się oczywiście bez paparazzich. Robili nam zdjęcia i takie tam, ale nie zepsuli mi humoru. Weszliśmy do domu i powykładaliśmy zakupy. Moje kochane żelki wrzuciłam do torby i wzięłam ją na dół. Do przyjazdu Scoot'a i Car zostało jeszcze 30 minut. Wzięłam jedną paczkę, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Zszedł do mnie mój kochany chłopak i oboje oglądaliśmy telewizor pochłaniając żelki. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Nasza dwójka podniosła swoje 4 litery i poszliśmy w ich stronę. Po drodze wzięłam swoją torbę.
- Hej!! Gotowi?- spytała Car.
- Oczywiście!!-odpowiedziałam.
- Gdzie masz walizkę?- spytał Braun.
- Walizki nie biorę, bo za niedługo tu przylatuje znowu, więc, żeby jej nie taszczyć tam i z powrotem zostawiam ją tu.
- Okej. Rozumiem. To chodźmy.
- Czekajcie! Pożegnam się tylko z Fredo!- krzyknęłam i pobiegłam do pokoju przyjaciela. Pożegnałam się z nim szybko i poczłapałam do samochodu gdzie była reszta. Pojechaliśmy na lotnisko. Justin założył okulary i czapkę, żeby nikt go nie poznał. Według mnie to bez sensu, przecież on jest JUSTIN BIEBER każda prawdziwa fanka go rozpozna, ale skoro się uparł to nic na to nie poradzę. Staliśmy całą czwórką przy bramkach przez które zaraz będę musiała przejść. Pożegnałam się z 'Braun'ami', a potem przyszedł czas na Biebs'a. Jus czule mnie pocałował, a potem równo powiedzieliśmy ' Do zobaczenia jutro wieczorem'. Oboje się zaśmialiśmy, potem musiałam już iść. Musnęłam delikatnie jego usta i poszłam szybkim tempem w stronę samolotu.
 Prawie cały lot przespałam albo przesłuchałam piosenek mojego chłopaka. Wylądowaliśmy około 17. Wysiadłam z samolotu i pokierowałam się do wyjścia. Zaraz po otworzeniu drzwi na parkingu ujrzałam Olivię. Od razu do niej podbiegłam i przytuliłam. Wsiadłyśmy do jej samochodu i pojechałyśmy do mnie do domu dokończyć pakowanie, bo jak się okazało Liv nie zdążyła wszystkiego spakować, ale i tak jestem jej wdzięczna, że choć trochę mnie spakowała, a mogła tego nie robić. W domu nikogo nie było, z resztą jak zwykle. Popakowałyśmy do końca moje klamoty do pudeł i zostawiłyśmy w pokoju, ponieważ jutro jak przyjedzie ciężarówka to weźmie je i zawiezie do L.A. Podczas pakowania opowiedziałam Oli wszystko co się tam działo i do czego ma się przyzwyczaić. 
 Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i pojechałyśmy do niej.
- To co robimy?- spytała siadając na łóżku.
- Możemy zadzwonić do chłopaków.
- Genialny pomysł!!
- Uspokój się. Jak się do nich przeprowadzimy to będziesz mogła z Flores'em gadać godzinami siedząc na jednym łóżku nie przez kamerkę.
- Wiem, ale na razie musi mi wystarczyć kamerka, a teraz dzwoń!!
- Już, już.- zadzwoniłam do Biebs'a. Odebrał niemal natychmiastowo.
- Hej, piękna.
- Hej, przystojny.- uśmiechnęłam się do niego.
- Hej, Liv.
- Cześć.
- Gadasz z dziewczynami?- usłyszałam jak Fredo pyta szatyna, a on w odpowiedzi kiwnął głową na tak.
- Witam, panie.- Flores rzucił się na kanapę obok Jus'a.
- Cześć, Fredo.- odpowiedziałyśmy równocześnie. Pogadałyśmy z nimi jeszcze chyba z 2 h i musiałyśmy się z nimi żegnać.
- Ale pogadamy jutro?- spytał brunet patrząc na moją przyjaciółkę.
- Przepraszamy, ale jutro nie będziemy mogły.-uśmiechnęłam się do niego. Jus poszedł do toalety, a oni się żegnali.
- A to czemu?- podniósł jedną brew.
- Bo się przeprowadzamy.- odpowiedziała mu Liv.
- Kurczę, a chciałem Was odwiedzić.- lekko posmutniał, ale po chwili na jego twarz wkradł się taki jakby cwaniacki uśmieszek.- A gdzie się przeprowadzacie?
- Będziemy mieszkały z dwoma przystojniakami.- przygryzła dolną wargę Oli.
- Justin nie będzie zadowolony.- wystawił w moją stronę język.
- Wydaję mi się, że wręcz przeciwnie, ale niech Ci będzie.
- Nie będzie zadowolony skoro będziesz mieszkała z dwoma przystojniakami!!
- Ale kto będzie niezadowolony?- spytał szatyn, który wracał z łazienki.
- Ty!!!- krzyknął brunet.
- Znam tych chłopaków i tylko jeden jest przystojny i z tego co wiem zajęty.- uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Czyżby na pewno?- spytała z oburzeniem Olivia.
- Tak na pewno jest zajęty.
- Oby dwoje są bardzo przystojni.- powiedziała za co dostała z łokcia w bok.Justin widząc zaśmiał się cicho.
- Nie śmiej się!- krzyknęłam w stronę Kanadyjczyka.
- Nie śmieję się.
- Dobra, my kończymy, bo musimy dosyć wcześnie wstać.- powiedziała Liv.
- Racja. Dobranoc.- przesłałam buziaka najpierw mojemu chłopakowi, a potem Flores'owi za co dostałam z łokcia w brzuch. Justin znów to widząc zaśmiał się tylko nie co głośniej i bez głośnie powiedział 'zazdrośnice'. Wystawiłyśmy w jego stronę języki i rozłączyłyśmy się. Poszłam po moją  za dużą koszulkę i spodenki. Z ubraniami poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju przyjaciółki, która brała prysznic w drugiej łazience. Położyłam się na łóżku i leżałam. Patrzałam w sufit i myślałam o tym, że nie przytulę się dzisiaj do ukochanego, bo jest jakieś 2,5 h drogi samolotem stąd. Muszę wytrzymać tę jedną noc. Olivia już wróciła i położyła się koło mnie.
- Dobranoc.
- Dobranoc.- odpowiedziałam i położyłam się na prawym boku. Po męczących paru godzinach wiercenia się z boku na bok zasnęłam...
*************************************************
 Jak obiecałam dodaje rozdział. Mam nadzieję, że się podoba <3

Nuta na dziś:

1 komentarz: