piątek, 22 marca 2013

Piętnasty rozdział
  Obudziły mnie dość mocne promienie słońca wpadające do mojego pokoju. Podniosłam głowę trochę do góry i zobaczyłam uśmiechniętą twarz boskiego Kanadyjczyka i te nieziemskie, brązowe oczy. Chłopak przybliżył swoją twarz do mojej i złożył na moich ustach dość długi pocałunek.
- Tęskniłem.- powiedział, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Ja też i to bardzo.- odpowiedziałam patrząc mu prosto w gały. Znów wpił się w moje usta.
- I ciężko mi było zasnąć bez Ciebie.
- Oj, Justin. Mi też.
   Leżeliśmy jeszcze chwilę w tuleni w siebie, a potem poszliśmy się ubrać. Wczoraj nie wypakowywałam rzeczy, bo jak najwięcej czasu chciałam spędzić z Jus'em, ale dziś muszę to koniecznie zrobić. Przykucnęłam przy walizkach i zaczęłam w nich grzebać. Po dobrych 15 minutach znalazłam coś, w co mogę się ubrać. Z wybranym zestawem poszłam do łazienki, z której właśnie wychodził Biebs. Posłałam mu przelotny uśmiech i weszłam do łazienki, w której pachniało męskimi żelami pod prysznic oraz jego perfumami.
  Po załatwieniu wszystkich spraw związanych z poranną toaletą ubrałam się, pomalowałam i gotowa zeszłam na dół do kuchni, gdzie był tam już mój ukochany szatyn. Po zjedzeniu śniadania postanowiliśmy obudzić naszych kochanych zakochańców. Najpierw poszliśmy do pokoju Alfredo. Otworzyliśmy po cichu drzwi i zobaczyliśmy słodziutki widok- Olivia spała w tulona w bruneta. Nie mogłam się powstrzymać i szybko zrobiłam im zdjęcie. Ponieważ tak słodko wyglądali nie miałam serca ich budzić, więc ten wariat postanowił sam ich obudzić. Podszedł do nich i zaczął łaskotać po stopach, ale mu to nie wychodziło. Zaczęłam się z niego śmiać, a to nie umknęło jego uwadze. Zostawił tę parkę i powolnymi krokami zbliżał się do mnie. Z każdym jego krokiem w moją stronę, ja odsuwałam się o jeden krok do tyłu. W końcu dotarłam do drzwi i uciekłam. Biegałam po całym domu i po pewnym czasie wybiegłam na podwórko. Dopiero później zrozumiałam, że tam jest basen, a ten idiota może mnie tam wrzucić. Pobiegłam szybko do drzwi frontowych. Po cichu je uchyliłam, rozejrzałam się czy nikogo nie ma. Gdy droga była 'czysta' weszłam do środka. Przeszłam kawałek w stronę schodów i poczułam jak ktoś mnie łapie w pasie. Dobrze wiedziałam kim był ten ktoś.
- Już mi nie uciekniesz.- powiedział i zostawił pojedynczy pocałunek na mojej szyi.
- A kto powiedział, że chcę to zrobić?- spytałam odwracając się w jego stronę.
- Ty.- przybliżył swoją twarz.
- Ciekawe kiedy?- popatrzyłam w te jego brązowe ślepia.
- Uciekając przede mną?
- Ugh... Trzeba iść ich obudzić.- powiedziałam zmieniając temat i wyrywając się z jego objęć lecz bez skutecznie.
- Nigdzie pani teraz nie idzie. Idziemy na spacer.- uśmiechnął się i cmoknął mnie w nos.
- Mogę iść chociaż po telefon?
- Ugh... Możesz.- powiedział i już mnie koło niego nie było. W pokoju od razu wzięłam mój telefon i wróciłam do chłopaka.
- Justin?- spojrzałam na niego.
- Tak?- odwrócił głowę w moją stronę.
- Idziemy na spacer, prawda?- spytałam.
- Tak i uprzedzając Twoje następne pytanie. Tak mam zamiar iść z Tobą za rękę i całować.
- A co na to Scooter?
- To on ma być szczęśliwy czy ja?- popatrzał w moje oczy.
- Oczywiście, że ty.
- No właśnie. Dlatego idziemy trzymając się za ręce.
- Ok, ok. To chodźmy.- i tak zrobiliśmy. Wyszliśmy z domu kierując się w stronę jakiś domków.
- Gdzie idziemy?- spytałam patrząc na niego.
- Najpierw do Starbucks, a potem nie wiem. Gdzie tylko będziesz chciała.- powiedział i mnie pocałował. Jego usta mi się chyba nigdy nie znudzą. Oderwaliśmy się od siebie i poszliśmy w stronę kawiarni.
   Podeszliśmy do lady i poczekaliśmy chwilę aż ekspedientka obsłuży chłopaka, który miał może z 20 lat, ale mniejsza o to. Dziewczyna o imieniu Maya, przynajmniej tak było napisane na plakietce, otworzyła szeroko oczy i zakryła sobie usta ręką, żeby nie zacząć wrzeszczeć.
- Spokojnie. Pomyśl, że to kolejny zwykły koleś, który przyszedł po kawę. Weź kilka głębokich oddechów i jak się uspokoisz to złożymy zamówienie.- uśmiechnęłam się w stronę dziewczyny co odwzajemniła. Posłuchała mnie i zrobiła te kila wdechów i wydechów.
- Już jest ok.- uśmiechnęła się pokazując szereg prostych, białych zębów.- Jestem, Maya. Co mam podać?
- Poprosimy dwa Mocha Cookie Crumble Frappuccino, szarlotkę i...- spojrzał na mnie.
- I ciasto marchewkowe.- dopowiedziałam za niego.
- Proszę usiąść zaraz przyniosę.- uśmiechnęła się w naszą stronę, co odwzajemniliśmy, odwróciłam się na pięcie i ujrzałam Scoot'a i Car siedzących przy stoliku. Pociągnęłam Jus'a za rękaw, chłopak się odwrócił, a ja pokazałam mu brodą, na parę. Carin siedziała z już widocznym brzuchem ciążowym. Chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę stolika, gdy byliśmy już blisko wyrwałam rękę z uścisku chłopaka i zaszłam brunetkę od tyłu(bez skojarzeń mi tu tylko) i zasłoniłam oczy rękoma. Scooter już chciał coś powiedzieć, ale bez głośnie powiedziałam, że ma być cicho, a on tylko pokiwał głową. Dziewczyna chwyciła mnie za nadgarstki i pociągnęła tak, żeby mogła mnie zobaczyć.
- Boże, Av!! Nie strasz mnie tak!!- wykrzyczała.
- Oj, przepraszam. Chciała zrobić niespodziankę, a nie Cię przestraszyć.
- No, a co tak właściwie tu robisz?- spytała i pokazała, że mamy się dosiąść co zaraz uczyniliśmy.
- Wyobraź sobie, że poszłam z moim chłopakiem na spacer i przyszliśmy tu na kawę i ciasto.- odpowiedziałam.
- Dobrze wiesz, że mi chodzi o to co robisz w L.A.- wywróciła oczami.
- Mieszkam.- wyszczerzyłam się.
- Gdzie?- spytali równo Braun i Morris.
- Jacy wy dzisiaj ciekawscy.- powiedział i przytulił mnie Biebs.
- Nie prawda.- oburzył się brunet.
- No wię...- zaczęła Carin, ale przerwał jej mój telefon.
- Przepraszam Was na chwilkę.- oddaliłam się kawałek i odebrałam.
- Halo?- spytałam.
- Gdzie wy do cholery jesteście?!- usłyszałam jak Flores wydziera się po drugiej stronie.
- Po pierwsze: spokojnie, a po drugie: jesteśmy w Starbucks'ie z 'Braun'ami'.
- Nie ruszajcie się zaraz będziemy.- powiedział i się rozłączył. Wróciłam do reszty i usiadłam na moim miejscu.
- Kto dzwonił?- spytał Jus.
- Fredo.
- I?
- I powiedział, że zaraz przyjdą.- powiedziałam.
- Przyjdą? Z kim on przyjdzie?- spytała Car.
- Z Liv.- odpowiedział szatyn.
- Kto to?- spytał tym razem Scooter.
- Dziewczyna, z którą cały czas gadał przez Skype'a.- odpowiedziała za nas dziewczyna. Po jakiś 15-20 minutach przyszli. Przytuliłam na powitanie przyjaciółkę i cmoknęłam w policzek, potem podeszłam do chłopaka, przytuliłam i wyszeptałam na ucho: 'Mam nadzieję, że w tak młodym wieku nie zostanę ciocią, a wy rodzicami.'. Odsunęłam się od niego i wybuchłam śmiechem widząc jego minę.
- Czy ja o czymś nie wiem?- spytał patrząc na nas Bieber. Podeszłam do niego i powiedziałam mu na ucho to co powiedziałam Flores'owi i powiedział:
- Zgadzam się z nią w 100%.- wyszczerzył się.
- Idiots, idiots everywhere.- gdy to powiedział wybuchliśmy takim śmiechem, że cała kawiarnia na nas spojrzała.- A nie mówiłem?- spytał. Po jego słowach akurat przyszło nasze zamówienie. Oni też sobie coś tam zamówili, ale jakoś mnie to nie obchodzi.
   Wzięłam kawę do ręki i upiłam łyk. W tym samym czasie Jus zabrał kawałek mojego ciasta.
- Justin to moje ciasto, ty masz swo...- nie dokończyłam, bo włożył mi kawałek swojej szarlotki do ust.
- Masz bardzo dobre ciasto.- wyszczerzył się.
- Wiem, bo jest moje.- wystawiłam mu język, gdy już połknęłam. Wszyscy się zaśmialiśmy.
- Masz coś na ustach.- powiedział i mnie pocałował. Oczywiście to nie był taki zwykły buziak, bo go zaraz pogłębiał, a ja oddawałam mu każdy pocałunek.
- Dobra, dzieciaki. Koniec tego dobrego.- powiedział Braun.
- Przecież możesz się odwrócić do Carin. Ona zawsze Cię pocałuje. Nie musisz czuć się zazdrosny.- powiedział Biebs, a brunet przewrócił oczami. Narzeczona chłopaka chwyciła go za podbródek i wpiła w jego usta.
- A nie mówiłem?- spytał, gdy się od siebie oderwali, oboje się zaśmiali.
  Posiedzieliśmy z nimi jeszcze z 2 godziny i wróciliśmy w 4 do domu. Od razu poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Byłam strasznie zmęczona. Nawet sama nie wiem czym. Leżałam, gdy nagle poczułam czyjeś ręce na plecach. Postanowiłam, że nie będę się ruszać i zobaczę co zrobi. Przybliżył swoją twarz do mojej szyi i zostawił na niej mokry ślad po buziaku. Dalej się nie ruszyłam, więc zrobił to co wcześniej. Dalej nic. Obrócił mnie na plecy i wpił się w moje usta. Na początku nie oddałam mu pocałunków, bo chciałam się z nim podroczyć, ale po chwili zmiękłam i oddałam następne. Oderwałam się od niego i powiedziałam:
- Idę się przebrać.- podeszłam do walizki i wyciągnęłam z niej pierwszą lepszą za dużą koszulką, która okazała się być koszulką mojego przyjaciela Harry'ego. Jeśli do głowy wpadł Wam Harry Styles to dobrze Wam wpadł. To jego koszulka. Zabrałam mu ją w zeszłym roku jak był w San Jose na wakacjach. Nie rozmawiałam z nim od paru miesięcy, od kąt jest w trasie, ale musi się poświęcić pracy.
   Wracając wzięłam jego koszulkę i spodenki i ruszyłam do łazienki. Niestety była zajęta, więc wróciłam do pokoju. Stały tam nierozpakowane kartony i walizki. Położyłam się na łóżku i próbowałam się 'zrelaksować' i na chwilę odpocząć od wszystkich myśli, ale przerwał mi w tym mój telefon. Chwyciłam go do ręki i nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.
- Halo?- powiedziałam.
- Witam, panią.- odezwał się dobrze znany mi głos.
- W końcu raczył się pan odezwać.- powiedziałam na wstępie.
- Przepraszam. Po prostu nie miałem czasu. Rano ciągle próby, wywiady, a wieczorem koncerty albo chłopaki wyciągają mnie do klubu. A w wolne śpię cały dzień ze zmęczenia...- ciągnął by dalej, ale mu przerwałam.
- Skończ. Tylko winny się tłumaczy.
- No ja jestem przecież winny.
- Skończ już i gadaj co tam u chłopaków.
- Wszystko wporzo. Liam poszedł gdzieś z Danielle, Zayn z Perrie, Lou z Eleanor, Niall je czipsy i ogląda jakiś mecz.- powiedział.
- Spytaj kto gra.- powiedziałam do niego i tak zrobił. Gdzieś w dali usłyszałam jak Horan mówi: 'Przecież Cię ten mecz Cię nie interesuje'. Harry mu wszystko wyjaśnił, a farbowany zaczął wyrywać mu telefon.
- Styles daj na głośnik.- powiedziałam do chłopaków.
- Nie po nazwisku Smith.- odpowiedział.
- Cześć, piękna.- usłyszałam wesoły głos blondyna.
- Horan uspokój hormony, ona ma chłopaka.- odezwał się brunet.
- Skąd wiesz?- spytałam.
- Z internetu kochana.
- Chodzisz z Justin'em?!- wydarł się szczęśliwy Niall.
- Tak, ale uspokój się.- powiedziałam do niego.
- Gadaj gdzie jesteś! Zaraz tam będę!- krzyknął. Nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła.
- Idioto!! Stłukłeś wazon!!- wydarł się loczkowaty.
- Jak ty do przyjaciela mówisz?- spytałam go.
- No nie wiem czy wiesz, ale on jest tak zdeterminowany, żeby poznać Twojego, chłopaka, że zaraz poleci do San Jose do Ciebie.- powiedział najwyraźniej rozbawiony zachowaniem głodomora.
- Jak już to mnie nie znajdzie.- powiedziałam szeptem, żeby nie usłyszeli, ale nie udało się.
- Jak to?!- krzyknęli oboje.
- Bo już tam nie mieszkam. Przeprowadziłam się z Liv.
- Do kąt?- spytał opanowany Harry.
- Do L.A.- odpowiedziałam równie spokojnie.
- To cudownie!!!- krzyknął wesoło Niall.
- Niby czemu?- trochę mnie zdziwiła jego odpowiedź.
- Bo też jesteśmy w L.A.- wykrzyczał prosto do słuchawki.
- Będziesz płacił mi za aparaty słuchowe?- spytałam.
- No przepraszam. Podawaj adres to zaraz u Ciebie będziemy.- mówił podekscytowany.
- Niall... spokojnie. Nie dziś, a teraz Was przepraszam, ale muszę iść się umyć i przebrać.
- Podawaj ten adres zaraz będę i Ci pomogę.- krzyknął loczek.
- Mój drogi lokowaty przyjacielu... mieszkam z chłopakiem, przyjacielem i Liv. Chcesz coś jeszcze powiedzieć?- spytałam.
- Pozdrów wszystkich ode mnie.- powiedział.
- Ha ha ha. Wiedziałam. A teraz żegnam. Dobranoc.
- Dobranoc.- krzyknęli chórem. Rozłączyłam się i znów poszłam do łazienki. Szybki prysznic, potem ubrałam się i gotowa zeszłam na dół udając się do kuchni. Wyciągnęłam żelki z szafki i poszłam do salonu. Popatrzyłam na kanapę, na której nie było już miejsca. Uśmiechnęłam się słodko w stronę Justin'a, on przewrócił oczami i rozłożył ręce. Usiadłam na jego kolanach.
- Macie wszyscy pozdrowienia.- powiedziałam wkładając pierwszego żelka do ust.
- Od kogo?- spytała Olivia.
- Od Harry'ego.- odpowiedziałam.
- Zadzwonił w końcu?- spytała poprawiając się na kanapie.
- Tak.
- Jaki Harry?- spytał Justin mocniej mnie przytulając.
- Przyjaciel. Nie musisz być zazdrosny.- musnęłam jego usta. On momentalnie pogłębił pocałunek. Siedziałam mu na kolanach i całowaliśmy się.
- Możecie skończyć?- spytał Flores patrząc na nas błagalnym wzrokiem.
- Alfredo w tej chwili do kuchni!- powiedziałam surowym tonem.
- A po co?- spytał Jus, a ja szepnęłam mu na ucho: 'Muszę zmusić go, żeby umówił się z Oli, bo nie wytrzymam jak będą nam przerywać.' Chłopak zaśmiał się i pokiwał głową, że zrozumiał. Poszłam za Fredo'em do kuchni.
- O co chodzi?- spytał jak tylko pojawiłam się w tym samym pomieszczeniu co on.
- Mnie pytasz o co chodzi? To ja się o to pytam. Dlaczego nie zaprosiłeś jeszcze Liv na randkę? Spacer? Cokolwiek.- powiedziałam.
- Bo nie wiem czy ona odwzajemnia moje uczucia.- spuścił głowę w dół.
- Do odważnych świat należy, Alfredo. Tak między nami to odwzajemnia.- puściłam mu oczko i wróciłam na wcześniejsze miejsce, czyli na kolanach Jus'a. Po obejrzeniu filmu poszłam do swojego pokoju. Położyłam się do łóżka, ale zrozumiałam, że nie zasnę. Z jednego prostego powodu. Wstałam i poszłam do tego mojego powodu. Leżał w łóżku. Podeszłam bliżej, a on podniósł kawałek kołdry, pod którą zaraz wskoczyłam. Wtuliłam się w jego tors.
- Dobranoc, kochanie.- usłyszałam tuż przy swoim uchu.
- Dobranoc. Kocham Cię.- pocałowałam go w usta.
- Ja Ciebie też.
   Znów ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej i po dosłownie paru chwilach śniłam w mojej cudownej krainie...
*********************************************************************
O to następny rozdział... Proszę komentujcie...

Nuta na dziś:

Kocham Was !!!!!! xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz