poniedziałek, 4 marca 2013

Szósty rozdział
 Obudziłam się trochę przed 10. Zakładając na stopy papcie zeszłam na dół do kuchni. Pierwsze co zrobiłam to nalanie sobie soku pomarańczowego, potem postanowiłam zrobić naszej trójce śniadanie. Wypadło na naleśniki. Gdy zaczęłam je przygotowywać do kuchni zawitał Jus. Był ubrany dokładnie tak jak wczoraj wieczorem, czyli w same dresy.
- Hej.- przywitał się wesoło.
- Cześć.
- Co robisz?- spytał.
- A wyobraź sobie, że robię śniadanie.
- Nieee... Nie możliwe.- powiedział to w taki sposób, że oboje wybuchliśmy śmiechem.
- A tak na serio to robię naleśniki.
- Pomogę Ci.
- Jak chcesz pomóc to przygotuj stół i dodatki do naleśników.
- Ok.
Każdy miał swoją robotę, Jus kroił owoce, a ja smażyłam resztę naszego przepysznego śniadania. Było strasznie cicho, więc postanowiłam włączyć radio. Akurat trafiłam na piosenkę Cher Lloyd- Oath ft. Becky G
Oczywiście jak to ja musiałam się zacząć wydzierać na całą kuchnie, jak nie na cały dom. Piosenka się skończyła, a potem jeszcze jakieś tam leciały, ale się nie bardzo na nich skupiałam, bo na dół zszedł Fredo i poszliśmy zjeść śniadanie. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów, więc zajęło tam to jakąś godzinę. Pobiegłam szybko na górę, bo zaraz miała przyjść Carin. Poszłam do pokoju po ubrania, a potem szybko do łazienki.  Po szybkim prysznicu ubrałam się:

Weszłam jeszcze do pokoju po telefon i zeszłam na dół. Usiadłam na kanapę gdzie urzędowali już 'mężczyźni' i czekałam na Carin. Po 20 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam je otworzyć. W drzwiach stała uśmiechnięta brunetka.
- Cześć, mała.
- Cześć. - przywitałam się z nią po przez buziaka w policzek.- Chłopaki wychodzę!! - wykrzyczałam do środka domu, a oni zaraz pojawili się koło nas.
- A do kąt to panie wychodzą?
- Aaa...- zacięła się trochę
- Na zakupy.- powiedziałam z szerokim uśmiechem przy okazji ratując sytuację.
- Po co?- ' nie dadzą za wygraną ' pomyślałam.
- Kupić sukienki na jutro, a teraz pa.- pocałowałam oby dwóch w policzek.
- Ok. Paaa.
Poszłyśmy do samochodu i odjechałyśmy w stronę przychodni. Weszłyśmy do środka i zasiadłyśmy na krzesłach w poczekalni. Po 15 minutach z gabinetu wyszła jakaś kobieta z ciążowym brzuchem, a za nią kobieta w fartuchu lekarskim, z którego wywnioskowałam, że jest lekarką. Zaprosiła nas do swojego gabinetu. Chwilę porozmawiała z Carin, a potem poprosiła ją, aby położyła się na leżance. Wycisnęła jej na brzuch trochę żelu i zaczęła po nim jeździć jakimś takim czymś. 
- No więc jest pani w 3 miesiącu ciąży no i będzie pani miała bliźniaków.- powiedziała krótko lekarka.
- Gratuluję!!- wydarłam się na cały gabinet na co obie parsknęły śmiechem.
- Wiem, że to pani pierwsza ciąża, więc muszę pani powiedzieć, że nie może pani nosić ciężkich rzeczy, nie może się denerwować, stresować i nie może pani palić i przebywać wśród palących.
- Oczywiście.
Carin wytarła sobie brzuch, poprawiła bluzkę i opuściłyśmy pokój żegnając się wcześniej z lekarką. Zostawiając samochód pod budynkiem, w którym przed chwilą byłyśmy, poszłyśmy na zakupy. Chodziłyśmy po sklepach chyba z 1 h i w końcu coś kupiłyśmy. Kupiłam sobie ładny komplecik:
A Carin jeszcze ładniejszy:
Kupiwszy nasze cudne zestawy poszłyśmy do studia tatuaży, o którym mówiła wcześniej. Wytłumaczyłam facetowi całemu w tatuażach jak mają wyglądać moje. Szybko zaczął je szkicować i po jakimś czasie wrócił. Podciągnęłam bluzkę wyżej, żeby mógł napisać ten tekst: 'Życie nie jest odtwarzaczem mp3,w którym możesz wybrać co chcesz, ale jest radiem, gdzie trzeba słuchać tego co jest grane.', a następnie napisał: 'Nigdy nie żałuj czegoś, dzięki czemu się uśmiechałeś.' wewnątrz lewej ręki. Zapłaciłam gościowi za świetnie wykonaną pracę i wróciłyśmy do samochodu. Gadałyśmy, śpiewałyśmy i śmiałyśmy się całą drogę do domu chłopaków.
- Jeszcze raz dzięki, że ze mną tam pojechałaś.- uśmiechnęła się do mnie na co jej odpowiedziałam tym samym.
- Nie masz za co dziękować. W końcu to ty poszłaś ze mną do studia i po sukienkę.
- Oj, dobra. Skończmy z tym dziękowaniem, bo nigdy nie skończymy.- lekko się zaśmiała.
- Masz rację. Lecę już. Paa
- Pa pa.
- Aaa.. i jeszcze jedno...
- Noo?
- Uważaj na siebie i jakby co to dzwoń.
- Jasne. 
Wysiadłam z samochodu, pomachałam jej jak odjeżdżała i pokierowałam się do domu. Zapukałam do drzwi i czekałam może z 5 minut aż, któryś łaskawca ruszy tyłek, ale, że żadnemu się nie chciało to wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer do Jus'a.
- Haaalooo?- usłyszałam po drugiej stronie jak Biebs przeciąga samogłoski.
- Może byś tak łaskawie ruszył swoje cztery litery i otworzył mi drzwi?
- Czekaj! Co?!
- Otwórz drzwi wejściowe i tyle.
- Już, już idę.
Rozłączył się i po paru chwilach drzwi były otwarte, a w nich stał nie kto inny jak Justin. Oczywiście bez koszulki. Czy on chcę mojego zgonu?!
- Przepraszam, nie słyszeliśmy jak pukałaś.- podrapał się po karku.
- Spoko.
Weszłam do środka i ściągnęłam buty, bo moje nogi pomału odmawiały posłuszeństwa.
- Cześć, Av!!- krzyknął z salonu głos, bardzo dobrze znany mi głos.
- Cześć, Fredo!!- usiadłam koło niego na kanapie.
- Avalanna, Av, Avalannko...- przerwałam mu.
- Czego chcesz?
- Bo mam takie male pytanko.
- Wal.- nie mam ochoty na owijanie w bawełnę.
- Będziesz dziś rozmawiać z Olivią?
- Ha ha ha ha i musiałeś się tak wysilić, żeby o to spytać?
- Oj, przestań i odpowiedz.
- Czekaj tu.- wstałam z wcześniej zajmowanego przeze mnie miejsca i poszłam do pokoju wraz z moimi zakupami. Odłożyłam torby koło walizki i wzięłam laptopa. Zeszłam z nim na dół i skierowałam się do salonu.
- Gdzie ja mam usiąść?- spytałam patrząc na rozwaloną na kanapie dwójkę.
- Ohhh... chodź.-powiedział szatyn wskazując na swoje kolana.
- Nie, bo jestem ciężka.- protestowałam chociaż nie miałam nic przeciwko.
- Przecież z ciebie jest sama skóra i kości to jak możesz być ciężka?- spytał Flores za co dostał groźne spojrzenie.
- Nie marudź tylko siadaj.- powiedział tak jakby rozkazująco Bieber. Posadziłam swoje cztery litery na jego kolanach i włączyłam laptopa, a potem zalogowałam się na Skype'a. Już parę minut później 'zadzwoniła' do mnie Olivia, z którą nie rozmawiałam długo, bo 'kochany' Fredo zabrał mojego laptopa i poszedł do pokoju. Dalej siedziałam tam gdzie wcześniej, a on mnie jeszcze oplótł rękami w pasie i tak siedzieliśmy oglądając jakiś film. Po dwóch godzinach zrobiłam się śpiąca, więc przeprosiłam przyjaciela i poszłam do pokoju po piżamę:
 Wzięłam szybki prysznic i się przebrałam. Jeszcze jak zawsze przed snem poszłam napić się wody. Wyciągnęłam szklankę z szafki i nalałam sobie wody. Tak jak się dobrze zastanowić to wiem gdzie wszystko tu jest, bo zazwyczaj, każda rozmowa z Biebs'em albo Fredo'em odbywała się właśnie w kuchni. Odłożyłam naczynie do zmywarki i wyszłam z pomieszczenia, w którym przesiadywałam. Przeszłam jeszcze przez salon, żeby powiedzieć Jus'owi 'dobranoc', ale jego już tam nie było. Wzruszyłam ramionami i poszłam do pokoju Flores'a.
- Dobra! Koniec tego dobrego!! Zabieram laptopa!!
- Ale my jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać!- powiedział wskazując na laptopa.- A tak przy okazji fajne spodenki.
- Dzięki. Macie jeszcze 10 minut i wracam.- podeszłam bliżej chłopaka.- Tylko nie zaśliń mi ekranu.- powiedziałam mu na ucho i oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Czuję się dziwnie nie wiedząc o czym wy mówicie.- powiedział Liv.
- I tak lepiej, żebyś tego nie słyszała.- powiedział, a ja mu przytaknęłam.
- 10 minut. Nie mniej, nie więcej.- wyszłam z jego pokoju i wpadłam na szatyna o brązowych paczadełkach.
- Przepraszam.- powiedziałam cicho.
- Przecież nic się nie stało. A tak w ogóle to co tam robiłaś?- spytał wskazując na pokój, z którego przed chwilą wyszłam.
- Poszłam po laptopa.
- To gdzie go masz?
- Mają jeszcze 10 minut, żeby się pożegnać, bo jakoś im to nie idzie.
- Chyba ją polubił.
- No raczej nie chyba tylko na pewno.
- Masz rację.
- A tak zmieniając temat to, o której jest ten obiad jutro?- spytałam poprawiając włosy lewą ręką.
- O 13, a to co?- chwycił moją rękę i zaczął czytać.
- A co widzisz?
- Tatuaż?
- Brawo!! Normalnie musisz wystartować w jakimś konkursie!!
- Dzięki.- powiedział sarkastycznie.- Tak w ogóle to kiedy go zrobiłaś, bo nie pamiętam, żebyś miała go rano.
- Bo go nie miałam. Zrobiłam go na zakupach z Carin.
- Przy okazji dzięki, że mnie zabrałyście.- powiedział z wyrzutem.
- Bardzo chętnie bym cię zabrała, ale no nie mogłyśmy. Może chodźmy do pokoju, a nie będziemy tu stali?
- No, okej. A czemu nie mogłyście mnie zabrać ?
- Książkę piszesz?- chciał już odpowiedzieć, ale go wyprzedziłam.- To było pytanie retoryczne. Nie mogę Ci powiedzieć, ale może kiedyś się dowiesz.- usiadłam na moim łóżku, a on obok mnie. Rozmawialiśmy jeszcze może z 3 godziny aż zasnęłam.
***********************************************************************************
Mam nadzieję, że rozdział się podoba ^^

Nuta na dziś: 
KOCHAM WAS <3<3 xx

2 komentarze:

  1. Bardzo pozytywnie. Tylko jedna maleńka rada, linkuj stroje, lepszy efekt, bo te zdjęcia troszeczkę przeszkadzają, ale TEKST jest świetny <3 Zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział :) Idzie Ci coraz lepiej, powodzenia //@_Beeliebers

    OdpowiedzUsuń