sobota, 9 marca 2013

Dziesiąty rozdział
 Śpię sobie i znowu telefon dzwoni. Jeżeli to ma być powtórka z rozrywki to nie dziękuje. Znów pół przytomna odebrałam urządzenie, które mnie obudziło.
- Halo?
- Haj, mała.
- Cześć, Car.
- Czyżbym Cię obudziła?
- W pewnym sensie.
- Nie rozumiem.
- Bo nie ty mnie obudziłaś tylko telefon.
- Dobra, zrozumiałam. Masz jakieś plany na dzisiaj?
- Szczerze mówiąc to jeszcze nie i nie wiem czy te głupki czegoś nie wymyślą.
- Tylko nie głupki.- usłyszałam głos za plecami.
- Aaaaa.... -wydarłam się w niebo głosy, a Justin zaczął się śmiać.
- Ej, mała co jest?- spytała przejęta brunetka.
- Nic, nie denerwuj się. Nie możesz.
- Ok, ale na pewno wszystko w porządku?
- Tak, ale ten idiota mnie przestraszył.
- Nie idiota!- oburzył się, a ja wystawiłam język w jego stronę.
- Boże, co ty z nim masz?
- Nie wiem, ale wiem jedno. A mianowicie to, że muszę się do tego przyzwyczaić.
- Co? Czemu?
- Może najpierw dokończmy temat z przed moich krzyków?
- Dobra. To ja po Ciebie przyjadę za jakąś godzinę może mniej i pojedziemy poszukać fajnych mebelków i farby do pokoju dziecięcego?
- No ok, ale nie powinien jechać z Tobą Scoot?
- No może i tak, ale on jeszcze śpi, a nie chce go budzić, a może jeszcze trooochę pospać.
- Dobra, to ja będę na Ciebie czekać.
- Ok. Jak przyjadę wszystko mi opowiesz. I powiem Ci szczerze, że bosko byłaś ubrana na wczorajszej imprezie.
- Dzięki, ale muszę się iść ubrać więc Pa?
- Pa.- powiedziała i się rozłączyła. Odwróciłam się w stronę mojego przyjaciela, który miał na twarzy głupawy uśmieszek.
- Co Ci strzeliło do głowy? I kiedy ty tu wszedłeś?
- Wszedłem tu około piątej jak smacznie spałaś. Trzeba było nie nazywać nas głupkami.
- Dobra, mniejsza z tym. Idę się ubrać.- wstałam z łóżka i podeszłam do walizki. Wyciągnęłam z niej ubrania, a potem poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się lekko i założyłam wybrany zestaw. Gotowa zeszłam na dół i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Z moim posiłkiem zasiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. W trakcie mojej konsumpcji zadzwonił dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta Car.
- Gotowa?- spytała.
- Jeszcze chwila, bo muszę dokończyć śniadanie. Wejdź.- dziewczyna posłusznie weszła do domu, a potem razem przeszłyśmy do salonu.
- Nie wiem czy wiesz, ale ten Twój tatuaż z tyłu widać przez tą koszulę.
- Trudno. Wczoraj też chyba było widać przez prześwitującą koszulę, ale nie zauważyli.
- Ha ha ha, bo oni są chyba ślepi.
- Też tak sądzę.- zaśmiałyśmy się obie. Szybko dokończyłam śniadanie i zaniosłam miseczkę do kuchni i schowałam ją do zmywarki.
- Chłopaki wychodzę z Carin. Paa!!!!!!- krzyknęłam i wyszłyśmy. Wsiadłyśmy do auta i pojechaliśmy do pierwszego sklepu z mebelkami dla dzieci. Zaraz po wejściu w moje oczy rzuciły się dwa łóżeczka. Jedno dla dziewczynki, a drugie dla chłopczyka.
- Carin, zobacz jakie słodziutkie.- pociągnęłam dziewczynę w stronę łóżek.
- Masz rację, tylko ja nie wiem czy nie będą dwie dziewczynki, czy  chłopcy, a może to będzie i dziewczynka i chłopczyk.
- Mam pomysł.
- Oświeć mnie.
- Pójdziemy do tej lekarki co byłyśmy w sobotę i się dowiesz.
- Świetny pomysł, tylko trzeba umówić wizytę.
- Dzwoń. Może jeszcze nie ma takiej kolejki.
- Oby.- wyciągnęła telefon i umówiła wizytę. Miałyśmy tam być za 20 minut, więc wyszłyśmy ze sklepu i pokierowałyśmy się w stronę samochodu. Weszłyśmy do przychodni i nikogo nie było. To się nazywa mieć szczęście. Lekarka od razu nas przyjęła.
- No więc co panie tu sprowadza?
- Chce poznać płeć dzieci.
- Dobrze. Proszę położyć się na leżance.- brunetka wykonała prośbę pani doktor, a ona tak jak za pierwszym razem wylała jej na brzuch żel, a potem jeździła po brzuchu jakimś takim czymś.
- No więc z tego co widzę to będzie chłopczyk i dziewczynka.
- Dziękuje.- Car wytarła brzuch, poprawiła bluzkę, pożegnałyśmy się z lekarką i wyszłyśmy.
- To dziś kupujesz łóżeczka?
- Chyba tak.
- Chyba?
- No nie wiem czy Scoot się zgodzi.- jej telefon zaczął dzwonić.- O wilku mowa.
Cześć, kochanie... Spokojnie, jestem z Av... Pojechałyśmy kupić łóżeczka dla dzieci. Mogę już kupić, prawda?... Dziękuje, jesteś kochany.- rozłączyła się.
- Jedziemy z powrotem do tego sklepu?
- Oczywiście. Kupujemy te łóżeczka, które pokazywałaś i jeszcze jakieś mebelki, no i farbę.
- Dobra to jedziemy.- wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do tego sklepu, kupiłyśmy tam te łóżeczka, farbę w kolorze jasnego różu i jasnego niebieskiego, dywanik i mebelki. Pojechałyśmy jeszcze do sklepu z ubrankami, a tam to dopiero się zaczęło. Ja kupiłam po 5 par bodów dla każdego dzidziusia, 5 sukienek dla dziewczynki, 5 par spodni i 5 par koszulek dla chłopczyka, po jednej bluzie i po jednej kurteczce. Całe załadowane torbami, bo ona też musiała coś kupić, poszłyśmy do auta. Pojechałyśmy do domu chłopaków.
- Dziękuje, że ze mną pojechałaś i za ciuszki.
- Nie ma za co. Pa.-pocałowałam ją w policzek i wysiadłam z auta. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam na dzwonek. Po paru sekundach w drzwiach stał uśmiechnięty od ucha do ucha Justin.
- Hej.-powiedział i cmoknął mnie w policzek.
- Cześć.- weszłam do środka i od razu ściągnęłam buty.
- Gdzie byłaś?
- Na zakupach z Carin.
- A gdzie masz jakieś torby, albo coś.
- Car kupowała mebelki do pokoju dla dzieci i przy okazji kupiłam trochę ubranek dla maluchów.
- Ok. Rozumiem.
 Przeszliśmy do salonu i rozwaliliśmy się na kanapie. Ja leżałam po prawej, a on po lewej stronie, wyciągnęłam swoje nogi i położyłam na jego.
- Nie za wygodnie?
- Nie, w sam raz.- odpowiedziałam mu tym czym on mi na to samo pytanie. Już się potem nie odzywał oglądaliśmy jakiś film, który leciał w telewizji. Justin jeździł ręką po mojej nodze i wpatrywał się w duży prostokąt wiszący  na ścianie za przeciwko. Film się skończył, a my dalej siedzieliśmy tak jak wcześniej.
- Gdzie Alfredo?
- W pokoju, gada z Liv.
- Aha.- odpowiedziałam i zerknęłam na niego. Dopiero teraz zauważyłam, że jest bez koszulki. Czy on tak chodzi wiecznie? Przecież ja nie wytrzymam te jego mięśnie i brzuch. Masakra!! Po prostu rozpływam się. Nie chcąc wyjść na idiotkę znów patrzałam na telewizor. Poczułam na sobie jego wzrok, ale zignorowałam to.
- Co ty na to, żeby popluskać się jutro w basenie?
- Bardzo chętnie.- uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. Wstałam z mojego dotychczasowego miejsca i poszłam do pokoju Freda.
- Witam, pana.- powiedziałam otwierając drzwi po usłyszeniu 'proszę'.
- A ja witam, panią.
- Rozmawiasz z Oli?
- Tak.
- To na chwilę ci przeszkodzę.- powiedziałam i skoczyłam na łóżko obok niego.
- Cześć, piękna.- zobaczyłam na ekranie moją przyjaciółkę.
- Cześć, brzydalu.- pomachałam jej lawą ręką.
- Ej, co masz na ręce?- spojrzałam na rękę.
- Tatuaż?
- Kiedy go zrobiłaś?- spytali równo.
- W sobotę.
- I nic mi nie powiedziałaś?- spytała z wyrzutem.
- Przepraszam. Zobaczymy się w piątek to Ci to wynagrodzę.
- W piątek?- spytał Flores.
- Mhm-pokiwałam głową na potwierdzenie moich słów.
- Czemu? Przecież miałaś lecieć w sobotę.
- Ale wystąpiła mała zmiana planów.- on pokiwał tylko głową.
- Kochanie, spakowałam Twoje ubrania, ale reszty śmieci nie.
- Nasze zdjęcia uważasz za śmieci?- spytałam udając urażoną.
- Nie chodzi mi o nasze zdjęcia, ale o inne duperele.
- Dobra, dziękuje.
- Po co ona Cię pakowała?-spytał w końcu Alfredo.
- Długa historia.- powiedziałyśmy obie.
- A ty spakowana?
- Oczywiście.- wyszczerzyła się.
- Idę po coś do picia chcesz?-spytał brunet.
- Nie dzięki.- na te słowa wstał i wyszedł.- Jeszcze raz dzięki, że mnie spakowałaś. Nie chce długo być w domu.
- Co? Czemu? Coś się stało?
- Wczoraj rano dzwoniła do mnie mama i pytała kiedy wracam. No to jej powiedziałam, że przylatuje w piątek, pakuje się i wracam tu gdzie jestem, a ty ze mną. Ona w tedy powiedziała, że nie mogę, a ja powiedziałam, że mam 18 lat i mogę się wyprowadzić, a oni nawet nie wiedzą ile mam lat, bo praca jest ważniejsza. Ona zaprzeczyła i w tedy wybuchłam i powiedziałam jej, że ich nigdy przy mnie nie było w ważnych dla mnie chwilach.- mówiłam płacząc.
- Ej, piękna nie płacz, proszę.- próbowała mnie uspokoić.
- Tylko, że ja nie potrafię.
- Weź kilka głębokich wdechów i wydechów. Spokojnie.
- Dziękuje.- powiedziałam, gdy się trochę uspokoiłam.
- Nie ma za co. Muszę już kończyć. Jutro pójdę do Ciebie i pozbieram do kartonów nasze zdjęcia i Toje duperele, a potem zapakuję do ciężarówki razem z moimi rzeczami.
- Dziękuje, ale nie musisz tego robić.
- Wiem, ale chce.
- Jesteś kochana. Chciałabym cię teraz przytulić.
- Ja Ciebie też. Lece już. Paa. Ucałuj Freda.
- Jasne. Paa.- rozłączyłam się i wyszłam z pokoju. Oczywiście pech chciał, że na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę i ujrzałam te jego piękne brązowe oczy.
- Płakałaś?
- Nie.-odpowiedziałam tak jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem.
- Przecież widzę. Chodź.- chwycił moją dłoń i pociągnął do łazienki. Z szafki obok zlewu wyciągnął waciki, namoczył je w wodzie, a potem zaczął wycierać moją twarz.
- Nie musisz myć mi twarzy. Potrafię sama.- uśmiechnęłam się do niego, a on od razu go odwzajemnił.
- Nie to nie, ale chociaż powiedz mi czemu płakałaś.
- Mówiłam Liv o mojej rozmowie z mamą.- powiedziałam, a on do mnie podszedł bez słowa i przytulił. Jak ja go kocham. On chyba jako jedyny rozumie mnie bez słów. Nie da się tego opisać. Zawsze, gdy jest blisko mnie mam motyle w brzuchu, albo dreszcze jak mnie dotyka. Najchętniej spędziła bym z nim całe moje życie. Odsunął się lekko ode mnie i chwycił moją twarz w dłonie.
- Jak będziesz chciała porozmawiać, wypłakać się czy coś to zawsze możesz na mnie liczyć.- powiedział i uśmiechnął się do mnie patrząc w oczy. Po chwili jego wzrok 'spadł' na moje usta, a potem z powrotem na moje oczy.
- Dziękuje.-wyszeptałam. Po chwili poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Odwzajemniłam pocałunek, bo w końcu na to czekałam. Ta magiczna chwila mogła trwać i się nie kończyć, ale nic nie trwa wiecznie. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam powietrza. Popatrzyłam jeszcze w jego oczy, w których skakały iskierki radości, a potem mocno się w niego wtuliłam. Odkleiłam się od niego i umyłam do końca twarz. Jus cały czas mi się przyglądał, ale nie zwracałam na to uwagi.
- Czyli ty odwzajemniasz moje uczucia?- spytał przerywając ciszę. Podeszłam do niego i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek.
- Jeśli chodzi Ci o te uczucia to jak najbardziej tak.- odpowiedziałam z uśmiechem za twarzy. Po tych słowach po raz kolejny dzisiaj mogłam smakować jego miękkich i cieplutkich warg. 
 Wyszłam z łazienki i poczłapałam do mojego pokoju. Wyciągnęłam z walizki spodenki i koszulkę z krótkim rękawkiem, a potem skierowałam się z powrotem do łazienki. Umyłam swoje ciało i włosy, a potem ubrałam się w przygotowane ubrania. Włosów nie suszyłam, bo i tak zaraz wyschną. Gotowa zeszłam na dół gdzie siedział ten nieziemski Kanadyjczyk. Usiadłam koło niego na kanapie i się w niego wtuliłam. Zaczęliśmy oglądać jakąś beznadziejną komedie romantyczną. Nie zaciekawiła mnie, więc wstałam i poszłam do kuchni. Wzięłam się za przygotowywanie popcorn'u. Z całą miską tego przysmaku wróciłam do chłopaka. Usadowiłam się tak jak poprzednio. Ten film był nudny, a ja miałam ochotę obejrzeć 'The Last Song'
- Justin?
- Hmm?- spojrzał na mnie tymi swoimi czekoladowymi paczadełkami.
- Możemy obejrzeć 'The Last Song'?
- Cieszę się, że nie chcesz oglądać tego, bo zaraz bym tu zasnął.
- To jest nas dwóch.- chłopak wstał, zmienił płytę i wrócił na swoje miejsce. Oglądaliśmy film zajadając się popcorn'em. Szatyn od czasu do czasu cmokał moje czoło. Po skończonym 'seansie' chciałam pocałować go w policzek, ale odwrócił głowę tak, że pocałowałam go w usta, a on zaraz pogłębił pocałunek.
- Dobranoc.
- Dobranoc.- uśmiechnął się do mnie. Kocham ten jego uśmiech. Weszłam do pokoju i od razu wskoczyłam do łóżka. Wierciłam się i wierciłam, ale to i tak nic nie dawało, bo nie umiałam zasnąć. Wstałam i poszłam do pokoju Bieber'a.
- Justin, śpisz?- spytałam uchylając drzwi.
- Nie.- odwrócił się w moją stronę.- Nie umiesz zasnąć?
- Nie.
- Chodź. Zaśpiewam Ci. Ostatnio pomogło.- powiedział i zrobił miejsce obok siebie. Od razu wskoczyłam pod kołdrę.

It feels like we've been out at sea
So back and forth that's how it's seems
Whoa and when I want to talk You say to me
That if it's meant to be, it will be
So crazy in this thing we call love
The love that we got that we just can't give up
I'm reaching out for you 
Tell me out here in the water and I)

I'm overboard and I need your love
Pull me up
I can't swim on my own
It's to much
Feels like I'm drowning without your love
So throw yourself out to me
My life saver
Life saver
Oh life saver
My life saver
Life saver
Oh life saver oh wow

Never understand you when you say
Wanting me to met you half way
Felt like I was doing my part
Get bringing your coming up short
Funny how these thing change
Cause now I see


So crazy in this thing we call love
And now that we got it
We just can't give up
I'm reaching out for ya
Got me out here in the water and I

Więcej nie usłyszałam, bo odpłynęłam do krainy, w której będę mogła śnić o NAS.
******************************************************************
 Kolejny rozdział. Proszę komentujcie, bo to dla mnie bardzo wiele znaczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz