poniedziałek, 4 marca 2013

Siódmy rozdział
 Obudziłam się w tulona w tors Biebs'a. Na początku się przeraziłam, ale po chwili przypomniałam sobie, że wczoraj do późna rozmawialiśmy. Wygrzebałam się jak najdelikatniej z jego uścisku i zeszłam po cichu na dół, żeby nikogo nie obudzić. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie w kuchni. Buła 10:12. Mamy nie całe 3 godziny, więc nie będę robić jakiegoś tam ogromnego śniadania. Wypadło na kanapki. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki i wzięłam się do roboty. Zrobiłam cały talerz kanapek, który położyłam na stole, gdzie wcześniej przygotowałam talerze, szklanki i sok. Po przygotowaniu śniadania poszłam obudzić chłopaków. Najpierw weszłam do pokoju Fredo, bo był bliżej.
- Panie Romeo, trzeba wstać.- powiedziałam cicho do jego odkrytego ucha.
- Po co?- wymamrotał.
- Bo trzeba zjeść śniadanie, a potem szykować na obiad.
- Będę za 10 minut.
- To super!- cmoknęłam go jeszcze w policzek i poszłam do mojego pokoju, w którym ujrzałam najsłodszy widok jaki może być - śpiący Justin z porozwalanymi włosami na wszystkie strony. Podeszłam bliżej łóżka i szepnęłam mu na ucho:
- Pobudka, śpiąca królewno.
- Jak już to książę.-powiedział otwierając jedno oko.
- Dobra, dobra. Wstawaj na śniadanie, bo potem trzeba się szykować na obiad.
- Muszę?-spytał tak jakoś jakby z nadzieją w głosie.
- Tak! Musisz! Raz, dwa z łóżka!- krzyknęłam. Jus zwlókł się z materaca i podreptał do kuchni, w której przesiadywał już Flores.
- Coś cicho byliście w nocy.-stwierdził.
- Co?!- krzyknęłam prawie przechodząc w pisk.
- No skoro razem spaliście to...
- Nie kończ. Nic się nie wydarzyło.- przerwałam mu.
- Dobra, dobra. Ja wiem swoje.- wyszczerzył się jak głupi, a my z Biebs'em strzeliliśmy facepalm'a.
- Jedzcie szybko to śniadanie, bo jest już...-spojrzałam na zegarek- 11:14.
-Ok.
Zjedliśmy śniadanie. Oczywiście z nimi w spokoju się nie da. Szybko pobiegłam na górę do pokoju po zestaw, który kupiłyśmy wczoraj z Carin. Weszłam z ubraniami do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Owinięta w ręcznik stałam przed lustrem i suszyłam włosy. Zostawiłam je naturalnie proste i wzięłam się za malowanie. Przejechałam tuszem do rzęs po nich, a potem błyszczykiem po ustach. Ubrałam się i byłam gotowa.
Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie, bo musiałam poczekać na chłopaków. 'Kukłam' na zegarek, żeby sprawdzić godzinę. Była 12:26.
- Chłopaki!! Szybciej, bo się spóźnimy!!
- Ja jestem gotowy.- powiedział Justin wchodząc do salonu.
- Cieszę się niezmiernie. A nasza księżniczka się tam jeszcze pindży?
- Najwyraźniej.
- Fredo!! Złaź w tej chwili, bo zaraz po Ciebie tam przyjdziemy!!
- Już schodzę!!
- Idziemy do samochodu!!- krzyknął szatyn, a ja wstałam i ruszyłam w kierunku drzwi zaraz obok mnie szedł Biebs.- Pięknie wyglądasz.- powiedział, gdy już wyszliśmy z domu.
- Dziękuje.- uśmiechnęłam się. Czekaliśmy jeszcze 5 minut na naszą princesse i mogliśmy w końcu pojechać. Dojechaliśmy parę minut przed 13.
- Cześć, wszystkim.- powiedzieliśmy zaraz po dojściu do stolika.
- Cześć.- odpowiedzieli. Siedziałam między Carin,a Jus'em.
- Mała?
- Hmm?- spojrzałam na nią.
- Jeszcze nie powiedziałam Scoot'owi.
- Co? Czemu?
- Bo wczoraj po tym naszym wypadzie byłam tak zmęczona, że od razu poszłam spać.
- To powiesz przy okazji wszystkim.- uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
- Masz rację.
Przynieśli nasze zamówienia i po zjedzeniu jeszcze chwilę rozmawialiśmy.
- Przepraszam, że przerywam Wam tę jakże interesującą konwersację, ale mam coś ważnego do powiedzenia.- powiedział lekko spięty Braun.
- No więc słuchamy.- powiedział uśmiechnięty Usher.
Scooter uklęknął przed Carin i wyciągnął czerwone pudełeczko.
- Carin jesteś moją muzą, moim całym światem. Zostaniesz moją żoną?
- Oczywiście, że tak!!- krzyknęła i go pocałowała. Gdy się od siebie oderwali założył jej pierścionek.
- Yyyy... Ludzie czekajcie jeszcze ja mam coś do powiedzenia.- wszystkie oczy skierowały się na mówiącą brunetkę.
- Spokojnie. Dasz radę.- uśmiechnęłam się do niej zachęcająco.
- No więc chcę Wam powiedzieć, że... będziemy rodzicami!!!- ostanie słowa krzyknęła, a wszystkich zamurowało, tylko Scoot ją przytulił.
- Co jest nie cieszycie się?- spytałam, bo dalej się nie ruszyli.
- Daj im chwilkę.- powiedział Braun.
- Jasne. Car może powiesz coś jeszcze?
- Ale co?
- A czego się wczoraj dowiedziałaś?
- Wczoraj?-spytał brunet, który nie był w temacie.
- Byliśmy wczoraj u lekarza.
- To dlatego nie mogłem z wami iść?- w końcu Jus się ocknął.
- Brawo!!- krzyknęłam.
- Dobra. A teraz czego się dowiedziałaś?- spytał Scooter.
- Może zacznę od tego, że jestem w 3 miesiącu ciąży, a druga sprawa jest taka, że będziemy mieć bliźniaki.
- Bliźniaki?!- krzyknęli wszyscy, a ja parsknęłam śmiechem.
- Tak.- odpowiedziała spokojnie.
- W końcu będzie ktoś młodszy ode mnie.- powiedział Bieber cały w skowronkach, a my się zaczęliśmy śmiać. Rozmawialiśmy jeszcze może z 2 godziny i każdy się już zbierał. Po drodze do domu podjechaliśmy jeszcze do sklepu na zakupy na wieczór filmowy. Wróciliśmy do domu cali obładowani siatkami. Oczywiście w sklepie nie zabrakło fanek no i jakże mogło by zabraknąć paparazzich? Weszliśmy położyliśmy wszystko na stole w kuchni i poszliśmy się przebrać. Wyciągnęłam z walizki jakieś wygodne ciuchy i szybko się przebrałam:
Zeszłam na dół, a 'mężczyźni' już urzędowali w salonie, więc ja poszłam powyciągać rzeczy z reklamówek. powykładałam wszystko do szafek, zostawiłam tylko kilka paczek czipsów, żelek i innych takich 'przekąsek'. Powykładałam wszystko do misek i zaniosłam do salonu. 
- Ekhem... Znowu to samo pytanie co wczoraj - Gdzie mam usiąść?
- Możesz tam gdzie wczoraj.- uśmiechnął się słodko.
- Jasne.- wzięłam miskę z żelkami i usiadłam na jego kolanach.- Co oglądamy?
- Jakiś horror?- spytał Fredo 'zaszczycając' mnie jego spojrzeniem.- Ale masz umięśniony brzuch.-wyszczerzył się.
- Wczoraj mówiłeś, że ze mnie to sama skóra i kości.- wystawiłam mu język.
- Dobra oglądamy, a nie gadamy.- zarządził Jus.
Oglądałam ten horror i zajadałam się żelkami, bo jakoś ani się nie bałam, ani mnie jakoś nie zainteresował. Tak jak sobie pomyślę ile ja tych żelek zjadłam to mi na myśl przychodzi tylko jedno, a mianowicie to, że jem tak dużo jak Niall z One Direction.
- Chłopaki?
- Hmm?- usłyszałam za sobą.
- Ten film jest nudny. Możemy włączyć coś innego?
- To co pani proponuje?- spytał Flores.
- Coś ciekawego.
- Ale co?
- Film.
- Ale jaki?
- Ciekawy.- odpowiedziałam, a Justin w tej chwili nie wytrzymał i wybuchł śmiechem.
- Ciebie to śmieszy?- spytał Alfredo Biebs'a, a ten pokiwał twierdząco głową.- Z wami nie wytrzymam w tym domu!- krzyknął.
- Dobra. Już spokój. Jakie masz filmy?
- Różne.
- Teraz ty zaczynasz?
- Ale, że co ?
- Gówno 1:0 dla mnie grasz dalej?
- Coooo?
- Gówno 2:0 dla mnie grasz dalej?
- Ale o co chodzi?
- Gówno 3:0 dla mnie grasz dalej?- i w tym momencie szatyn znowu wybuchł śmiechem.
- O co Wam chodzi?- spytał zirytowany brunet.
- Gówno 4:0 dla mnie grasz dalej?
- Nie wiem o co Wam chodzi idę do siebie.- wyszedł.
- Gówno 5:0 dla mnie grasz dalej?- krzyknęłam jeszcze za nim, a Bieber nie umiał przestać się śmiać.- Czego się śmiejesz?
- Co?
- Gówno 1:0 dla mnie grasz dalej?
- Nie.- powiedział stanowczo.
- Ugh... Dobra.- oprałam się o jego tors. Przypomniałam sobie, że moi rodzice nie dzwonią, nie piszą. Nic. Kompletne zero. Moje oczy się zaszkliły chociaż nie wiem sama czemu, przecież mogłam się tego spodziewać.
- Ej, mała. Co jest?- Jus złapał mój podbródek i skierował w swoją stronę.
- Nic takiego. Nie musisz się przejmować.- powiedziałam pociągając nosem.
- Gdyby to nie było nic takiego to byś nie płakała.- miał rację, ale ja sama nie wiem czemu ja płacze. 
- Z jednej strony nie wiem czemu płacze, a z drugiej jestem trochę smutna, bo moi rodzice nic nie wiedzieli, że wyjeżdżam, a teraz nie dzwonią, nie piszą. Nic. Kompletne zero, ale przecież mogłam się tego po nich spodziewać. Ich nigdy nie ma kiedy powinni być. Ważniejsza jest ode mnie praca. Co ja mówię? Wszystko jest ważniejsze ode mnie!- teraz to się rozpłakałam na dobre. Justin mnie przytulił i ciągle uspokajał. Kiedy trochę się uspokoiłam to zaczął:
- Mała?
- Tak Justin?- oderwałam się trochę od niego.
- A może byś zamieszkała z nami?- uśmiechnął się zniewalająco.
- Bardzo bym chciała, ale nie mogę zostawić Liv. Jest moją przyjaciółką, którą traktuje jak siostrę bez niej nie umiem długo wytrzymać.
- Ona też może z nami zamieszkać. Flores się ucieszy.
- Jesteś kochany!- krzyknęłam i 'rzuciłam' mu się na szyję.
- Bez takich mi tu, a teraz spać, bo jest już późno.
- No, ale przecież są wakacje.
- Ale teraz musisz trochę odpocząć.
- Ugh... No dobra. Dobranoc.- cmoknęłam go w policzek.
- Dobranoc.
 Poszłam na górę. Najpierw weszłam do łazienki zmyć rozmazany tusz, a potem od razu do łóżeczka. Wskoczyłam pod kołdrę i położyłam głowę na poduszce. Nie potrafiłam zasnąć. Cały czas myślałam o tym co i jak powiem Olivii. Drzwi od mojego pokoju się otworzyły, a w nich stał nie kto inny jak Justin.
- Czemu nie śpisz?-spytał podchodząc bliżej łóżka. 
- Nie potrafię zasnąć.
- A pomoże jeśli Ci zaśpiewam?
- No pewnie.- zrobiłam mu miejsce koło mnie, a on się posłusznie położył i zaczął śpiewać:

Across the ocean, across the sea
Starting to forget the way you look at me now
Over the mountains, across the sky
Need to see your face, I need to look in your eyes
Through the storm and through the clouds
Bumps in the road and upside down now
I know it's hard babe to sleep at night
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright

Through the sorrow and the fights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright

All along in my room
Waiting for your phone call to come soon
For you, oh, I would walk a thousand miles
To be in your arms holding my heart
Oh I, oh I, I love you
And everything's gonna be alright
Be alright

Through the long nights and the bright lights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright

 Dalej już nie pamiętam, bo Morfeusz zabrał mnie do swojej cudownej krainy.

*************************************************************
Podoba się = komentuj
Nie podoba się = komentuj

Nuta na dziś:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz