środa, 27 lutego 2013

Czwarty rozdział
******************* 5 dni później *********************
 Obudził mnie budzik o 8.00. Dzisiaj miałam na 10.30, więc mogłam wstać troszeczkę później niż zwykle. Poszłam do mojej garderoby i  wybrałam ładny zestaw na akademię :
Po wybraniu ubrań poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i się ubrałam. 

 Z domu wyszłam o 10. Nie spieszyło się nam, czyli mi i Olivii, która po mnie przyszła. Szłyśmy powoli do szkoły przez park, mijając fontannę wrzuciłam drobną monetę i pomyślałam życzenie: ' Chcę aby ten tydzień sprawił mi mnóstwo szczęścia, niespodzianek i wiele innych MIŁYCH wrażeń.'
 Do szkoły doszłyśmy 10.23, więc od razu wybrałyśmy się na salę gimnastyczną gdzie odbędzie się akademia, ale oczywiście musiałam kogoś po drodze spotkać, ale jak się tak dobrze zastanowić to dobrze, że go spotkałam teraz,a nie potem go szukać.
- Av !!- ktoś mnie zawołał, więc się odwróciłam, a kogo tam zobaczyłam? Nikogo innego jak Kenny'ego.
- Kenny !!- 'rzuciłam' się na niego.- Co ty tu robisz?- musiałam spytać, bo on przecież miał po mnie przyjechać do mnie do domu, a nie do szkoły.
- Przyjechałem po Ciebie. Zaraz po rozdaniu świadectw czy czegoś tam jedziemy po Twoje bagaże i na lotnisko.
- Co?! Ale ja się umówiłam z Olivią na lody po szkole. - powiedziałam do niego, a jego uśmiech nieco 'oklapł'.
- Mała, sorry no, ale samolot jest tak zarezerwowany, więc no przykro mi.
- Oh, no trudno. Wyjaśnię to Olivii. Ona na pewno zrozumie. A teraz chodź usiądziesz na miejscu dla rodziców.
- Ale ja nie jestem niczyim rodzicem. Przynajmniej nic o tym nie wiem.
- Ha ha ha ha. Ja też nic o tym nie wiem, ale ty tam na mnie poczekasz. Miejsce będziesz mieć bo jest po 2 krzesła dla jednego z rodziców, a moi nie przyjdą.- lekko posmutniałam, bo rodzice nigdy nie przyszli na żadne ważne zdarzenie związane ze mną.
- Mała, nie smutaj. Myślę, że jakoś damy radę, a teraz leć. Zaraz przyjdę.
- Dobra.
 Pobiegłam szybko do sali i odnalazłam wzrokiem Olivię, do której zaraz pobiegłam. Wyjaśniłam jej, że nie mogę z nią iść na lody, ale za to załatwię jej autograf od Justin'a. Akademia trwała 1 h, a zaraz po rozdaniu świadectw poszłam z Kenny'm do jego samochodu i pojechaliśmy do mnie do domu. Gdy dojechaliśmy weszliśmy do środka. Jako dobra 'gospodyni' zaproponowałam mojemu towarzyszowi coś do picia, potem trochę pogadaliśmy i Kenny wziął moje walizki. W tym czasie ja napisałam rodzicom kartkę, że nie będzie mnie przez tydzień i jakby co to mają dzwonić. Przebrałam się jeszcze w wygodniejszy zestaw :
popsikałam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami:
Potem szybko pobiegłam na dół gdzie czekał już gotowy Kenny i Olivia, żeby się pożegnać. Wyściskałam przyjaciółkę i wsiadłam do zapakowanego samochodu. Na lotnisko jechaliśmy z jakieś 20 minut. Tam Kenny powiedział, że musi coś załatwić, a ja mam na niego chwilę poczekać, więc tak zrobiłam. W czasie kiedy czekałam pisałam trochę z Oli. Po jakże dłuuugich 10 minutach przyszła osoba, z którą mam lecieć do L.A.
- Chodź, mała.- zawołał mnie ten kochany wielkolud.
- Gdzie? Przecież bramki są tam.- wskazałam palcem w przeciwnym kierunku.
- Ohh... Chodź, a nie gadaj.
- Dobra. Już idę.
Podniosłam się z plastikowego krzesełka i ruszyłam za nim. Przeszliśmy przez bramki, ale z tej strony było dziwnie pusto. Moja pierwsza myśl - Gdzie on mnie do jasnej cholery prowadzi?! 
Potem już było tylko lepiej, czyli przeszliśmy na ten taki pas startowy i weszliśmy do nie wielkiego samolotu.
- Kenny ?
- Jesteśmy w prywatnym samolocie Biebs'a.- oznajmił szczerząc się.
- Aha.- odpowiedziałam krótko, bo nie wiedziałam co jeszcze mam powiedzieć.
 Rozsiadłam się wygodnie na jednym z foteli i nie wiedziałam co mam zrobić. Mój towarzysz gdzieś zniknął, a oprócz nas nikogo tu nie ma. Siedziałam myśląc co by tu porobić i w końcu po 15 minutach wymyśliłam, że pomaluje sobie pazurki. Sięgnęłam po moją torbę, z której wyciągnęłam mój ulubiony lakier :
Malowanie zajęło mi ok. 30 minut, ponieważ jakoś nie potrafiłam pomalować prawej ręki, zresztą tak jak zawsze. Wyschnięcie trwało może z 20 minut. Potem założyłam słuchawki na uszy i włączyłam moją playlistę, a chwilę potem usłyszałam pierwsze nuty Justin'a Bieber'a - ' Down to Earth '. Sluchając tak po kolei jego piosenek odpłynęłam do krainy Morfeusza.
******************************************************************
Dziękuje Wam, że wgl czytacie to co tu piszę. Jesteście kochani. KOCHAM WAS !! <3 xx

Nuta na dziś to :


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz