sobota, 20 kwietnia 2013

Dwudziesty rozdział
    Obudziły mnie szepty dochodzące z drugiego końca pokoju. Przetarłam zaspane oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Gdy obraz już mi się wyostrzył zobaczyłam moich przyjaciół siedzących i cięgle szepczących między sobą.
- Ej, co wy tu robicie?- spytałam poprawiając się na łóżku.
- Tak sobie siedzimy.- odpowiedziała Dan.
- Ale wczoraj zaszaleliście.- zaśmiał się Zayn rozglądając się po pokoju, za co dostał w ramię od Pezz. W pokoju były porozwalane były ubrania moje i mojego chłopaka.
- Nic się wczoraj nie wydarzyło.- powiedziałam lekko się rumieniąc, ale nie mogli tego zauważyć, gdyż w pokoju było dość ciemno.
- Jak możesz tak okłamywać przyjaciół?- oburzył się sztucznie Lou.
- Nie okłamuje.- odrzekłam oburzona.
- Av? A Justin jest taki zły czy tak jakoś to robiliście, że nie krzyczałaś?- spytał ze złośliwym uśmieszkiem Hazza.
- Nie wiem, bo nic nie robiliśmy!! Możecie mi powiedzieć dlaczego tak Wam się wzięło na taki temat?!- spytałam krzycząc zirytowana.
- Uspokój się.- powiedziała El.
- Tak nam się wzięło, bo śpicie razem tylko w bieliźnie i po pokoju są porozwalane wasze rzeczy.- odpowiedział na moje pytanie Liam. Słysząc to lekko się zarumieniłam, już drugi raz, ale tego również nie zauważyli. Odwróciłam głowę w stronę Bieber'a i zobaczyłam wesołe brązowe oczy oraz wielki uśmiech.
- A ty nic nie powiesz ?!- spytałam oburzona.
- Niby co?- podniósł jedną brew.
- Cokolwiek.- burknęłam krzyżując ręce na klatce piersiowej. Ten się podniósł do pozycji siedzącej i przytulił mnie od tyłu, bo gdy zobaczyłam, że siada odwróciłam się do niego tyłem.
- Nie obrażaj się.- powiedział i cmoknął mnie w odkryte ramię. Nic się nie odezwałam za to Justin zwrócił się do naszych przyjaciół.- To nie jest jakaś tania komedia romantyczna.- powiedział, a oni podnieśli się z podłogi, na której dotychczas siedzieli i wyszli z pokoju.- Oj, kochanie. Nie obrażaj się już.- powiedział i zaczął składać drobne pocałunki na moim ramieniu, a potem szyi.
- Będę się obrażać kiedy mi się podoba.- powiedziałam powoli odwracając głowę w jego stronę, co wykorzystał i wpił się w moje usta. Na początku nie oddawałam pocałunku, ale potem uległam i wplotłam palce w jego włosy. Oderwaliśmy się od siebie po paru chwilach z wielkimi uśmiechami.
- Już się nie gniewasz?- spytał uspakajając swój oddech tak jak ja.
- No nie wiem, nie wiem...- odpowiedziałam drapiąc się po brodzie i udając, że myślę. Chłopak chwycił mój podbródek i złożył na moich ustach kilka następnych pocałunków.
- I?- podniósł jedną brew.
- Już nie.- zaśmiałam się wstając z łóżka. Zabrałam swoje spodnie z podłogi i naciągnęłam je na siebie. Zapinając guziki usłyszałam za sobą głośne westchnienie chyba spowodowane niezadowoleniem. Chwyciłam w rękę moją kurtkę i uśmiechając się przez ramię do mojego chłopaka otworzyłam drzwi. Zaraz po uczynieniu tego do pokoju dosłownie wpadli wszyscy. Popatrzałam na nich z podniesionymi brwiami i wyminęłam ich kierując się do swojego pokoju. Podeszłam do szafy i wybrałam z niej ubrania. Chwyciłam je w ręce i podążyłam do łazienki. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, ubrałam się i pomalowałam jak zwykle, czyli pociągnęłam rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem. Gotowa wyszłam z łazienki i wróciłam do swojego pokoju. Pościeliłam łóżko i położyłam na nim torbę, do której spakowałam ubrania oraz kosmetyki na weekend. Po sprawdzeniu, że wszystko mam, wzięłam mojego laptopa i poszłam do pokoju Biebs'a. Zapukałam do drzwi i usłyszałam cichutkie 'proszę'. Nacisnęłam na klamkę i popchnęłam drzwi wchodząc do środka. Ujrzałam tam pakującego do torby koszulkę Jus'a.
- Przyszłam spytać czy jesteś gotowy.- uśmiechnęłam się do niego.
- No już tak.- odwzajemnił mój uśmiech. Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim po turecku. Na kolanach położyłam lapka.
- Mam już rezerwować bilety do Polski?- spytałam odwracając głowę w prawą stronę, by na niego spojrzeć.
- Nie. Polecimy moim prywatnym samolotem.- odpowiedział.
- Ale w tedy na lotnisku nie odpędzisz się od fanek.
- Oj tam, oj tam.- zaśmiał się. Wzruszyłam ramionami, odłożyłam urządzenia na szafkę nocną i opadłam na poduszkę. Justin położyła się koło mnie. Leżeliśmy w ciszy i napawaliśmy się chwilą ciszy. 
   Zbliżała się godzina 12, a o 15 mieliśmy samolot. Podnieśliśmy się z łóżka i zeszliśmy na dół kierując się do kuchnie w celu zjedzenia śniadania. Wyciągnęłam z szafki dwie miseczki oraz płatki, a chłopak mleko z lodówki i łyżki z szuflady. Usiedliśmy przy stole i przyrządziliśmy sobie do końca posiłek. Po zjedzeniu go przeszliśmy do salonu gdzie wszyscy siedzieli. Usiedliśmy na podłodze opierając się o kanapę. Oglądaliśmy jakiś głupi serial, w którym nic nie rozumiałam. Wzięłam do ręki telefon i sprawdziłam, która godzina. 12:34. Trochę już minęło. Przekazałam szatynowi godzinę, a on pokiwał ze zrozumieniem głową i podniósł się podając mi rękę abym uczyniła to samo.
- A wy do kąt?- spytał podejrzliwie podnosząc jedną brew Malik.
- Na pewno nie tam gdzie Ci się wydaje.- odpowiedziałam wystawiając w jego stronę język. Podreptaliśmy po swoje torby, a potem zeszliśmy z nimi na dół.
- Proszę nie rozwalicie domu przez weekend.- uśmiechnęłam się prosząco do Liv i Flores'a.
- Spoko, a gdzie się wybieracie?- spytała patrząc to na mnie to na Jus'a.
- Do Polski.- uśmiechnęłam się szeroko. Pożegnaliśmy się z wszystkimi i poszliśmy do taksówki, którą wcześniej zamówił chłopak.
     W samolocie cały czas rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się. W pewnym momencie brązowooki włączył radio, w którym leciała akurat jego piosenka. Najpierw on zaczął śpiewać, a potem zmusił mnie, żebym ja zaczęła. Gdy zaczęłam wyć zamknęłam oczy by się lepiej wczuć. Po skończonym utworze otworzyłam z powrotem oczy i zobaczyłam Justin'a z wytrzeszczonymi paczadłami i szeroko otwartymi ustami.
- Aż tak źle było?- spytałam marszcząc czoło.
- Źle?! Proszę Cię!! Zaśpiewałaś to lepiej ode mnie!!!- wykrzyczał, a ja wybuchłam śmiechem. Gdy popatrzał na mnie jak na idiotkę trochę się uspokoiłam. Pocałowałam go w podzięce za takie miłe słowa. Teraz to siedzieliśmy i się całowaliśmy i dalej by to trwało gdyby nie głos stewardessy oznajmiający, że mamy zapiąć pasy, bo zaraz lądujemy. Oderwaliśmy się od siebie. Chłopak jęknął nie zadowolony i zapiął pasy. Zaśmiałam się i również uczyniłam to o co prosiła kobieta.
    Po wylądowaniu i wyjściu z samolotu założyliśmy okulary przeciw słoneczne i podążyliśmy w kierunku wyjścia z lotniska. Złapaliśmy jakąś taksówkę, do której wsiedliśmy i pojechaliśmy pod kamienice, w której mieszkała moja rodzina. Wstukałam kod otwierający drzwi wejściowe do budynku i lekko je pchnęłam. W środku można było wyczuć chłodniejsze powietrze niż na dworze. Weszliśmy na 2 piętro gdzie pomieszkiwali i zapukałam do odpowiednich drzwi, które po chwili się otworzyły i ukazała nam się blondynka z zielonymi oczami. Gdy mnie rzuciła mi się na szyję. Wyściskała mnie za 2 czy 3 lata i zaprosiła do środka gdzie od razu dopadła mnie ciocia, wujek i babcia. Po tym cudnym powitaniu przedstawiłam im mojego chłopaka, z którym i tak się za bardzo nie dogadają, no z wyjątkiem Natalii.
- Gdzie Max ?- spytałam gdy zorientowałam się, że go nie ma.
- Ze swoją dziewczyną.- szepnęła mi na ucho dziewczyna, a ja pokiwałam ze zrozumieniem głową.
- Dzieciaczki może chcecie coś zjeść? Obiad? Ciasto?- pytała babcia.
- Nie dzięki babciu.- uśmiechnęłam się do starszej kobiety. Wszyscy oprócz Jus'a popatrzeli na mnie jak na idiotkę.- No co ?- spytałam.
- Powiedziałaś, że nie chcesz jeść.- odpowiedział wujek jakby to była naj bardziej oczywista rzecz na świecie.
- Oj tam, oj tam.- wzruszyłam ramionami. Tala pociągnęła mnie za nadgarstek do swojego pokoju, a ja pociągnęłam za sobą Bieber'a, żeby moja rodzinka nie zasypywała go pytaniami, których i tak by nie zrozumiał.
   Usiadłyśmy z blondynką na kanapie, a Justin na fotelu. Dziewczyna od razu zaczęłam mnie zasypywać pytaniami jak go poznałam, jak to jest, że z nim jestem i jak się tu z nim znalazłam. Opowiedziałam jej wszystko od konkursu do momentu, w którym znaleźliśmy się u nich. Podczas mojej opowieści, gdy powiedziałam 'Justin' lub 'Jus' to chłopak odrywał się od swojej komórki i patrzał na nas, na co my się śmiałyśmy.
      Było ciemno, ale nam się jeszcze nie chciało spać, więc wyciągnęłam Biebs'a na spacer. Wyszliśmy z klatki zarzucając na siebie bluzy i chwytając się za ręce. Spacerowaliśmy pomiędzy blokami kierując się w stronę parku. Idąc tak i rozmawiając ktoś do mnie podbiegł i przytulił.
- Haj, kochana.- krzyknęła jakaś dziewczyna. Zdezorientowana patrzałam na mojego chłopaka, który również miał taką minę jak ja.
- Yyyy... Hej?- odpowiedziałam, ale nie za bardzo wiedziałam komu.
- Boże, Av. Jak my się dawno nie widziałyśmy!- krzyknęła szczęśliwa.
- Przepraszam, ale kim ty jesteś?- spytałam z podniesioną jedną brwią.
- Oh... Wiki tu jesteś. Czemu tak uciekłaś?- spytał dysząc jakiś chłopak.
- Jestem Wiktoria. Mieszkam na przeciwko Twojej rodziny.- wytłumaczyła.
- Aaaa... Teraz już Cię pamiętam.- uśmiechnęłam się szeroko.
- To jest Michał mój chłopak.- przedstawiła mi jej towarzysza.
- Av.- odpowiedziałam podając mu rękę. Czułam jak mój chłopak patrzy na mnie.- To jest Justin.- przedstawiłam go znajomym.
- Chłopak?- spytała Wiki zabawnie falując brwiami.
- Tak.- zaśmiałam się.
- A co wy tu ronicie tak późno?- spytał chłopak brunetki.
- Spacerujemy.- odpowiedziałam.
- Ohh... To my nie będziemy przeszkadzać.- powiedziała szczerząc się dziewczyna i odeszli. Szatyn złapał moją dłoń, a ja się uśmiechnęłam. Ruszyliśmy w dalszą drogę.
    W parku położyliśmy się na trawie i wpatrywaliśmy się w niebo podziwiając gwiazdy. Leżąc na jego umięśnionym brzuchu i oglądając gwiazdy znalazłam dużą niedźwiedzicę. Wskazałam ją Bieber'owi, ale ta sierotka nie umiała jej znaleźć, więc położyłam głowę koło jego głowy i jeszcze raz pokazałam w tamto miejsce.
- Widzisz?- spytałam.
- Mhm.- odpowiedział, chociaż wiedziałam, że nie patrzy w górę tylko na mnie. Obróciłam głowę w jego stronę, a on od razu wpił się w moje usta. Nie odrywając się od moich warg położył się na mnie podpierając się na łokciach, żeby nie obciążać mnie swoim ciężarem. Całowaliśmy się tak z dobre 15 minut, ale robiło się już dość późno. Niechętnie się od niego oderwałam, na co znowu jęknął z niezadowolenia.
- Powinniśmy już wracać.- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- Jeszcze chwila.- odpowiedział i znów zmniejszył odległość między naszymi twarzami do zera. Nie opierałam się, ale po kolejnych 10 minutach zrzuciłam go z siebie.
- Idziemy.- powiedziałam podnosząc się z trawy. Pokiwał głową i również się podniósł. Otrzepałam się z pojedynczych ździebeł i pokierowaliśmy się w stronę, z której przyszliśmy.
    Weszliśmy do mieszkania. Wszędzie były pogaszone świtała. Wyciągnęłam z torby za dużą koszulkę i czystą bieliznę, z którymi pokierowałam się do łazienki. Szybciutko się umyłam, przebrałam i wróciłam do pokoju, w którym mieliśmy spać. Po mnie do łazienki poszedł Jus. Gdy wrócił wskoczyłam pod kołdrę i przytulił się do mnie.
- Kocham Cię, Dobranoc.- wyszeptał do mojego nie zakrytego ucha.
- Ja Ciebie też. Dobranoc.- odpowiedziałam odwracając się i dając mu krótkiego całusa wróciłam do poprzedniej pozycji. Otulona szczelnie kołdrą i silnymi ramionami pozwoliłam aby Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy...
*********************************************************
Ta da...!!! Jest kolejny nudny rozdział... Nie mam ostatnio weny przepraszam...  Dziękuje za tyle odwiedzin !!!! Proszę komentujcie !!! Kocham Was !!!!! <3 xoxo

Nuta na dziś:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz